środa, 4 grudnia 2019

D&D 5ed: Krwawy szlak krwawej drużyny

Witam,

Dziś kontynuacja poprzedniej sesji D&D 5ed: Ostateczna rozprawa z Czerwonymi Płaszczami.

Skład:
krasnal Rangrun
niziołek Spięty
krasnal Tordrum
diabelstwo Zwrotka

Po przespanej (czujnie) nocy udaliśmy się w kierunku ruin Sowiej Studni.

Droga ładnie prowadziła nas doliną w coraz wyższe partie gór. Nadchodząca wiosna była widoczna w każdym miejscu. Bez problemu dotarliśmy późnym popołudniem do doliny gdzie znajdował się nasz cel.

Od razu naszą uwagę przykuł spory ruch jak takie pustkowie więc postanowiliśmy się zatrzymać w pewnej odległości. Spięty wysłał swojego sokoła na przeszpiegi - ma z nim jakąś więź że niby widzi jego oczami i takie tam. Sokół dostrzegł że jacyś nieumarli kopią wokół kolorowego namiotu postawionego w centrum ruin. Idąc za ciosem Spięty podkradł się do namiotu, przeciął materiał, zajrzał do środka i został przed kogoś przepędzony. Czyli coś tam już wiemy.

Nie bacząc na pocięcie namiotu gospodarza podeszliśmy do obozu aby się przywitać. Okazało się że gospodarzem jest wysoki i muskularny jegomość ubrany na kolorowo o dalekowschodniej aparycji. Zdaje się że był też niechętnie nastawiony do gości. Na dodatek zaczęły się schodzić zombie.

Rozmowa od początku się nie kleiła. Tordrum przejął inicjatywę i rzucił kamieniem w gospodarza licząc że go powali jednym rzutem. Potem sporawy się skomplikowały. Początkowy plan polegający na szybkim pokonaniu przeciwników nie wypalił a plan B polegający na daniu się otoczyć przez co będziemy widzieli wszystkich przeciwników razem nie do końca spełniał nasze oczekiwania.

Rangrun, Zwrotka i Tordrum walczyli dzielnie ramię w ramię otoczenie przez hordę nieumarłych a w tym czasie Spięty strzelał wrogom w plecy i jakie było jego zaskoczenie gry wrogi mag zaczął się teleportować i rzucać jakieś czary na niziołka.


Wrogi mag nagle zaproponował rozejm. Tordrum podchwycił ten pomysł i zaprzestał walki co też uczyniła reszta jego towarzyszy. Mag, Hamun Kost bo tak się nazywał, zaprosił nas na poczęstunek.

Na nasze pytania wyjaśnił że prowadzi prace archeologiczne i zastęp zombi ma do ochrony. Daliśmy po sobie znać że takie przedstawienie sprawy bardzo nas uspokoiło i na pewno uspokoi naszych zleceniodawców który nas tu wysłali na przeszpiegi. Mag zasugerował nam że coś dodatkowo odpali jak zajmiemy się orkami które szwendają się w okolicach obozu - było to nam na rękę bo i tak mieliśmy zająć się tym problemem.

Mag przedstawił nam też swojego towarzysza - chłopca który większość czasu siedział cicho w koncie.

Następnego dnia udaliśmy się do Wywierniej Grani. Dotarliśmy tam bez przeszkód.

Po dyskretnym wdrapaniu się na grań z której było widać wejście do orczej pieczary i polany przed tymże wejściem opracowaliśmy plan ataku - po cichy zdejmujemy strażników i do ataku.

Udało się nam zdjąć strażników z polany ale pierwszy ork z pieczary podniósł alarm. U wejścia do groty pojawiła się chmara orków, orkowy boss i ogr. Zapowiadało się epicko.

Szybko okazało się że plan ataku ma pewne mankamenty bo nie przewidywał alternatywnych ścieżek rozwoju sytuacji. Horda szybko nas rozdzieliła i zaczęliśmy walczyć w każdy sam.

Jednak doświadczenie zaczęło przeważać szalę zwycięstwa na naszą stronę. Padł i orkowy boss i ogr na którego ciele część z nas odtańczyła taniec zwycięstwa.


Aby osłodzić sobie ból ran złupiliśmy grotę - coś tam zielonoskórzy zebrali ale dupy nie urywa. Tym akcentem zakończyliśmy nasz krwawy szlak.

Na dziś to koniec.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz