środa, 4 grudnia 2019

D&D 5ed: Krwawy szlak krwawej drużyny

Witam,

Dziś kontynuacja poprzedniej sesji D&D 5ed: Ostateczna rozprawa z Czerwonymi Płaszczami.

Skład:
krasnal Rangrun
niziołek Spięty
krasnal Tordrum
diabelstwo Zwrotka

Po przespanej (czujnie) nocy udaliśmy się w kierunku ruin Sowiej Studni.

Droga ładnie prowadziła nas doliną w coraz wyższe partie gór. Nadchodząca wiosna była widoczna w każdym miejscu. Bez problemu dotarliśmy późnym popołudniem do doliny gdzie znajdował się nasz cel.

Od razu naszą uwagę przykuł spory ruch jak takie pustkowie więc postanowiliśmy się zatrzymać w pewnej odległości. Spięty wysłał swojego sokoła na przeszpiegi - ma z nim jakąś więź że niby widzi jego oczami i takie tam. Sokół dostrzegł że jacyś nieumarli kopią wokół kolorowego namiotu postawionego w centrum ruin. Idąc za ciosem Spięty podkradł się do namiotu, przeciął materiał, zajrzał do środka i został przed kogoś przepędzony. Czyli coś tam już wiemy.

Nie bacząc na pocięcie namiotu gospodarza podeszliśmy do obozu aby się przywitać. Okazało się że gospodarzem jest wysoki i muskularny jegomość ubrany na kolorowo o dalekowschodniej aparycji. Zdaje się że był też niechętnie nastawiony do gości. Na dodatek zaczęły się schodzić zombie.

Rozmowa od początku się nie kleiła. Tordrum przejął inicjatywę i rzucił kamieniem w gospodarza licząc że go powali jednym rzutem. Potem sporawy się skomplikowały. Początkowy plan polegający na szybkim pokonaniu przeciwników nie wypalił a plan B polegający na daniu się otoczyć przez co będziemy widzieli wszystkich przeciwników razem nie do końca spełniał nasze oczekiwania.

Rangrun, Zwrotka i Tordrum walczyli dzielnie ramię w ramię otoczenie przez hordę nieumarłych a w tym czasie Spięty strzelał wrogom w plecy i jakie było jego zaskoczenie gry wrogi mag zaczął się teleportować i rzucać jakieś czary na niziołka.


Wrogi mag nagle zaproponował rozejm. Tordrum podchwycił ten pomysł i zaprzestał walki co też uczyniła reszta jego towarzyszy. Mag, Hamun Kost bo tak się nazywał, zaprosił nas na poczęstunek.

Na nasze pytania wyjaśnił że prowadzi prace archeologiczne i zastęp zombi ma do ochrony. Daliśmy po sobie znać że takie przedstawienie sprawy bardzo nas uspokoiło i na pewno uspokoi naszych zleceniodawców który nas tu wysłali na przeszpiegi. Mag zasugerował nam że coś dodatkowo odpali jak zajmiemy się orkami które szwendają się w okolicach obozu - było to nam na rękę bo i tak mieliśmy zająć się tym problemem.

Mag przedstawił nam też swojego towarzysza - chłopca który większość czasu siedział cicho w koncie.

Następnego dnia udaliśmy się do Wywierniej Grani. Dotarliśmy tam bez przeszkód.

Po dyskretnym wdrapaniu się na grań z której było widać wejście do orczej pieczary i polany przed tymże wejściem opracowaliśmy plan ataku - po cichy zdejmujemy strażników i do ataku.

Udało się nam zdjąć strażników z polany ale pierwszy ork z pieczary podniósł alarm. U wejścia do groty pojawiła się chmara orków, orkowy boss i ogr. Zapowiadało się epicko.

Szybko okazało się że plan ataku ma pewne mankamenty bo nie przewidywał alternatywnych ścieżek rozwoju sytuacji. Horda szybko nas rozdzieliła i zaczęliśmy walczyć w każdy sam.

Jednak doświadczenie zaczęło przeważać szalę zwycięstwa na naszą stronę. Padł i orkowy boss i ogr na którego ciele część z nas odtańczyła taniec zwycięstwa.


Aby osłodzić sobie ból ran złupiliśmy grotę - coś tam zielonoskórzy zebrali ale dupy nie urywa. Tym akcentem zakończyliśmy nasz krwawy szlak.

Na dziś to koniec.


środa, 20 listopada 2019

D&D 5ed: Ostateczna rozprawa z Czerwonymi Płaszczami

Dziś zaczynamy w samym sercu podziemi w kryjówce Czerwonych Płaszczy. Tu jest link do poprzedniej przygody.

Ty razem okazało się że nasi nowi towarzysze poczuli się nieswojo w podziemiach i musieliśmy wyjść na powierzchnię :) (wróciliśmy zieloną trasą) Po wyjściu na światło niziołek Benzin i krasnal Weitgorunn udali się aby aby załatwiać swoje sprawy. A my czyli krasnal Tordrum i diabelstwo Zwrotka udaliśmy się do karczmy Stonehill. A tam, o dziwo, spotkaliśmy naszych towarzyszy krasnala Rangruna i niziołka Spiętego. Przekazaliśmy im że nasi nowi towarzysze nas nagle opuścili i środku podziemi a nie czujemy się na siłach iść dalej. Podobnie zrobili nasi starzy towarzysze ale już nie będziemy im tego wytykać. Starzy towarzysze chętnie się zgodzili nam pomóc. Swoją drogą ileż to bohaterów zwątpiło w to co robi w tej kampanii :)

Wróciliśmy do miejsca walki ze szkieletami zieloną trasą. Ostrożnie otworzyliśmy drzwi z brązu i w następnej sali niziołek odkrył zapadnie pod grubą warstwą kurzu zalegającą na podłodze. Kolejne pomieszczenie z fontanną było puste - poza wspomnianą fontanną. I ten sposób spenetrowaliśmy całe podziemia i wyszliśmy na pagórek z ruinami z widokiem na Phandalin.



Niesieni sukcesem oczyszczenia podziemi wpadliśmy do wyszynku pod Gigantem gdzie za kontuarem stała zaręczona z Tordrunem krasnoludzica Grista. Przy stole siedziało i zapijało smutki czterech bandytów od Czerwonych Płaszczy w tym ich szef - gościu o południowej aparycji i imieniu. Nie wiem co się dokładnie stało ale krasnal Tordrum obraził siedzących (pochwalił się łupami zdobytymi w podziemiach przed ich niedawnymi właścicielami) i uderzył jednego z bandziorów toporem aby podkreślić słuszność swoich argumentów. Stało się to dość nagle ponieważ cześć naszej ekipy była jeszcze przed drzwiami. Pewnie chciał zaimponować wybrance swego serca.

Dalsza wymiana argumentów przybrała żywiołową formę. Diabelstwo podpaliło jednego bandziora któty latał potem po cały pokoju aż wypalił :) mu się zapał.  Nizioł Spięty uciekał pod stołami, wszyscy obkładali się czym co kto miał w ręku. Koniec końców wzięliśmy do niewoli jednego bandziora. Kazaliśmy mu wynieść ciała jego towarzyszy aby karczmarka nie musiała się trudzić. Przy okazji przejęła cześć łupu na poczet kosztów rozróby.

Drużyna wraz z jeńcem wyszła przed wyszynk. Od razu pojawili się kmiecie żeby wyniuchać co się dzieje a od strony Phandalin nadchodził tłum mieszkańców. Cóż wieści szybko się roznoszą.

Krasnal Tordrum wygłosił do kmieci mowę gloryfikującą dokonania drużyny w czym przeholował gdyż zadeklarował że teraz to on powinien zostać burmistrzem. Jeden z kmieci zaczął coś burczeć czym zirytował Tordruma. Ten wziął kamień i rzucił w owego kmiecia i ... do zabił. Mózg polał się po trawie. W tym momencie diabelstwo Zwrotka (albo niziołek Spięty) rzucił czar snu na resztę kmieci. Część naszej ekipy spanikowała, zaczęliśmy chować ciała a tu właśnie tłum od strony Phandalin dotarł pod wyszynk. Co robić?

Tordrum jednym cięciem odrąbał głowę jeńcowi i zaczął krzyczeć że ofiara jest czarnoksiężnikiem co to właśnie zabiła kmiecia a resztę otumaniła. Tłum to łyknął a skołowani, dopiero co budzący się kmieciowie, skwapliwie potwierdzili tę wersję. Tordrum nawet płakał nad ciałem kmiecia pomstując za "czarnoksiężnika". Aby dodatkowo odwrócić uwagę poinformowaliśmy że w podziemiach jest sporo trofiejnego towaru do odzyskania.

Po tej farsie dostaliśmy obiecaną kasę od burmistrza - przegoniliśmy poprzez wybicie do nogi bandę Czerwonych Płaszczy. Do tego sypnęli nawet premię.

Cały następny dzień świętowaliśmy. Niziołek Spięty musiał dopasować do wzrostu nowo zakupioną zbroję a krasnal Tordrum kupił sobie osiołka.

Przy browarkach ustaliśmy że z rana ruszamy do ruin wsi Conyberry aby za grzebień otrzymany od miejscowej kapłanki dowiedzieć się coś o jakiejś tajemniczej księdze od banshee.

Podróż zajęła nam dwa dni i na miejsce trafiliśmy przed zmrokiem. Intuicyjnie trafiliśmy na ścieżkę prowadzącą do lasu która sprawiała upiorne wrażenie - w końcu szliśmy porozmawiać z upiorem. Było tak upiornie że postanowiliśmy przenocować w ruinach wsi.

Następnego dnia raźno ruszyliśmy do lasy. Też mieliśmy wrażenie upiorności ale dotarliśmy do polany gdzie po jej środku stała chatka zmajstrowana ze zrośniętych gałęzi. Diabelstwo Zwtrotka i krasnal Tordrum raźno wparadowaliśmy do środka. A tam... zmaterializowało się banshee. Krasnal się odezwał i zrobił bardzo złe wrażenie na umarlaku. Zwrotka uratowała sytuację i za grzebień dowiedziała się że księga 200 lat temu była widziana w Nevenwinter w towarzystwie czarodzieja którego imienia sobie teraz nie przypomnę.

Ostrożnie opuściliśmy chatkę i udaliśmy się do obozu w ruinach wioski.

I na dziś koniec.



poniedziałek, 11 listopada 2019

WHRPG: trochę wiejskich klimatów

Właśnie skończyłem dwa nowe zestawy firmy Renedra. Mam na myśli dwa rodzaje szopy i plecione ogrodzenie.

Ostatnio wydali trzy rodzaje małych domków (6cm na 10cm) które w zamyśle miały być małymi szopami na wiejskie klimaty. Modele są proste, szybko się kleją i tak samo szybko malują. Ściany do siebie prawie pasują ale chwila cierpliwości i efekt wieńczy dzieło. Ja postanowiłem kupić wersję z plecionymi ścianami i z plecionką oblepioną gliną (?). Jest jeszcze wersja z kamiennym murem.

Do tego zakupiłem kolejny już zestaw płotów - aby zrobić typową wiejską zagrodę to potrzeba kilku takich zestawów.

Przy okazji pomalowałem również jeden namiot - głównie pod przyszłą sesję w D&D.




niedziela, 3 listopada 2019

WHRPG: wielki sztandar armii nieumarłych

Witam,

Przeglądając swoją kolekcję armii nieumarłych doszedłem do wniosku że czas na przyznanie się przed samym sobą że się zbytnio rozrosła. Aby uczcić ten fakt przygotowałem wielki sztandar dla mojej armii.

Do sztandaru minotaurów dodałem kilka akcesoriów z pudełka ze szkieletami. Sam sztandar jest dość duży więc przygotowałem trzech "podtrzymywaczy" którzy stoją na jednej podstawce - bez tego był się rozjeżdżali - ramiona nieumarłych są kruche :)


Z pudełka pozostały mi jeszcze dwie figurki więc jedna dostała kopię a druga dwuręczny miecz.


niedziela, 20 października 2019

Nowa porcja szkieletów

Witam,

Przed wakacjami, wiedziony chęcią powrotu do Frostgrave, nabyłem Frostgrave Undead Encounters, które się w zasadzie przepakowanym produktem dedykowanym King of War. Przepakowanie polega na zebraniu w jednym pudełku trzech ranek z trzech zestawów - szkieletów-wojowników, zombie i ghoule - tutaj te dwie ostanie zbytnio się nie różnią. I mamy zgrabny zestaw po w miarę przystępnej cenie - dopasowany do Frostgrave i do eRPeGów.


Szkielety z tego zestawu są standardowymi nieumarłymi wojownikami znanymi z każdego uniwersum fantasy. Mają różnorodną broń, np. sierp i zostało na nich trochę uzbrojenia. Prezentują się mniej dynamicznie niż np ich koledzy z GamesWorkshop. Smaczku dodaje fakt że w zestawie jest szkielet jakieś pso-jaszczurko-podobnego zwierzaka oraz szkielet wyłaniający się z grobu.

Od strony technicznej producent planował umożliwić modelarzowi złożenie figurek w różnych konfiguracjach. Po części mu się tu udało - ZASTRZEGAM SOBIE ŻE JEST MOJE ZDANIE - DLA INNYCH ILOŚĆ OPCJI I PODATNOŚĆ NA KONWERSJE MOŻE BYĆ WYSTARCZAJĄCA. Nie każde "nogi" pasują do "korpusu". Część "korpusów" jest na stałe odlana z "ręką z tarczą". Szczególnie statycznie wygląda złożenie wojownika z włócznią/piką - widać że kolo ledwo stoi i musi się podpierać tym co ma w ręku. Zabawny jest głowa z siekierą w poprzek - jakiś wieśniak zaszedł z boku :)

Daję ocenę 7/10. Głównie odbieram za małą dziarskość figurek. Zestaw godny polecenia.

piątek, 11 października 2019

Bohater z D&D: Tordrum Battlehammer

Witam,

Skończyło się lato i zaczęła jesień. Czas wyciągnąć pędzle i farbki.

Od jakiegoś czasu gramy w przygodę ze Starter Kit'a i postanowiłem przygotować figurkę która będzie w pełni reprezentować moją wizję postaci.

I oto Tordrum "Tańczący na zwłokach pokonanych wrogów" Battlehammer.




Figurka ma na sobie wszystko co wylosowałem jako wyposażenie :) Plamy CITADEL TECHNICAL "BLOOD FOR THE BLOOD GOD" uwypuklają życiową drogę jaką wybrałem dla tej postaci.


wtorek, 8 października 2019

D&D 5ed: W podziemiach pod wzgórzem

Czołem,

Wracam do opisywania sesji bo po dłuższej przerwie nie wiadomo co i jak.

Załączam mapę.



Poprzednią sesję zakończyliśmy grabieżą pomieszczenia 12. Technicznie rzec ujmując na sesji nie pojawiło się 2 graczy więc MG coś musiał zrobić z dwójką która przyszła - krasnoludem Tordrumem i diabelstwem Zwrotką. Nagle poczuliśmy nieprzepartą chęć wyjścia z podziemi. Za nami podążyli nasi towarzysze ale już w roli NPC.

Po wyjściu z podziemi nasi nieobecni duchem towarzysze postanowili sprawdzić co się dzieje w lesie i tyle ich widzieliśmy.

Nasze kroki skierowaliśmy do karczmy Stonehilla gdzie spotkaliśmy naszych dwóch nowych towarzyszy - niziołka Benzina i krasnala Weitgorunna. Zbrataliśmy się z nimi ale stara ekipa postanowiła się za bardzo do nich nie przyzwyczajać - może na przyjdą na następną sesje :) :) :)

Okazało się że nasi nowi towarzysze też czego szukają w podziemiach więc było im z nami po drodze. Po obfitym posiłku i po rozmowie z Silderem - miejscowym etatowym szpiegiem - ruszyliśmy z powrotem w podziemia.

W pieczarze nr 8 poczuliśmy czyjąś obecność i na odczuciu się skończyło. To nas zachęciło to tego co stało się potem.

W pokoju nr 9 po cichu rozpoznaliśmy przez drzwi że ktoś tam śpi. Powstał plan jak unieszkodliwić wrogów po cichu. Ale jakoś po otwarciu drzwi plan się popsuł i skończyło się improwizowaną siekaniną. Bez strat zabiliśmy dwa strachuny i wzieliśmy goblina jako jeńca. Jeniec był kiepskim źródłem informacji ale kazaliśmy mu iść z nami - na smyczy. Jeden strachun miał w drogi kamień jako protezę oka i po zgonie jej już nie potrzebował. Tak jak kasy i jakiegoś klucza.

W pomieszczeniu nr 10 leżały zwłoki po naszej poprzedniej wycieczce w te podziemia.

W 11 diabelstwo wypróbowało jakiś eliksir na naszym jeńcu. Okazało się że znaleziony na stole napój daje niewidzialność i tyle widzieliśmy goblina.

W 7 znaleźliśmy tajne drzwi.

Wspomniany klucz pasował do drzwi komnaty 6 która okazała się zbrojownią. Mało ciekawe klamoty.

W 4 zaatakowały nas 3 szkielety ale okazało się to błędną decyzją.

Gdy krasnoludy oglądały duże drzwi z tych mniejszych - do komnaty 5 - wyszedł bandzior i łukiem zmusił diabelstwo i niziołka do wejścia komnaty 5 która okazała się więzieniem. Krasnoludy jak tylko skrzypnęły drzwi schowały się za trumną i cicho siedziały.

Bandiory celując do do diabelstwa i niziołka rozbroiły naszych herosów i zamknęli ich w celi. Diabelstwo swoim czarem osobistym prawie wpłynęło na oprawców aby ich wypuścili w zamian za niejasne obietnice. A za drzwiami kasnoludy opracowały plan jak uwolnić towarzyszy. Plan był bardzo finezyjny i polegał na otwarciu drzwi z kopa i zaszlachtowaniu zbójów. Plan się powiódł dzięki swej prostocie :)

Bohaterowie uwolnili z drugiej celi matkę i dwójkę jej dzieci.

I na dzisiaj koniec. Znakomita siekanka, mnóstwo emocji.

środa, 5 czerwca 2019

WHRPG: Zombie dragon

Drogą kupna nabyłem Zombie Dragon z kickstartera od REAPER Miniatures.

Całość jest z miękkiego plastiku i po sklejeniu prezentuje się niepokojąco ;) . Dodałem kilka części z pudełka szkieletów. Wszystko zaraz idzie kąpieli a potem podkład. Malowanie nie będzie zbyt pracochłonne - zainwestuję czas w podrasowanie podstawki.



niedziela, 2 czerwca 2019

D&D 5ed: Początek przygody ze Starter Kit'a

W zeszłą środę w klubie Nexus doświadczyłem pierwszego od 20 lat kontaktu ze lochami i smokami. Wcześniej grałem raz czy dwa ale system nie przypadł mi do gustu. Tak też było z początku i tym razem. Kupiłem podręcznik gracza, w kilka wieczorów przeczytałem, spróbowałem przygotować postać i dalej nie iskrzyło. W kończy użyłem generatora postaci ze strony D&D BEYOND i czułem się w miarę przygotowany. Odnośnie znajomości settingów byłem czystą kartą i w sumie dobrze się z tym czułem. Co będzie to będzie.

Grają:
Krasnolud, wojownik, Tordrum - to ja,
człowiek, palladym Hlodwert,
elf, łowca, Urle,
krasnolud, kleryk, Rangrun,
halfing, łotr, Spięty.

Rzecz rozpoczyna się na karczmie Szemrzący Dzik (czy jakoś tam) w Neverwinter na Wybrzeży Mieczy. Cała ekipa czeka w kolejce do stolika gdzie lokalne szefostwo gildii poszukiwaczy przygód Gurdrer i Silder obdziela zadania między swoich podopiecznych. Nam przypadło eskortowanie wozu z zapasami do miasta Pandalin za co mieliśmy otrzymać 10 sztuk złota.

Z dużo nie marudząc następnego dnia ruszyliśmy w drogę. Szlak biegł wzdłuż drogi ociekającej w piękne widoki brzegu morza efektownie kształtującego malowniczą linię brzegową. Potem skręciliśmy w boczny szlak i oddaliliśmy się od brzegu. I wpadliśmy w zasadzkę.

Na chwilę przed zasadzką. Cała ekipa na wozie z zaopatrzeniem - tu: zapasy grane przez cukierek.


Cztery gobliny nie były dla nas wyzwaniem. Okazało się że wcześniej w tę zasadzkę wpadli dwaj nasi mocodawcy - znaleźliśmy ich martwe wierzchowce. Tutaj po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę że nasz mały towarzysz, halfing Spięty jest maszyną śmierci.

Po śladach trafiliśmy do wejścia do jaskini. Cicho zakradliśmy się do dwóch strażników których znowu zmasakrował uber-niziołek :)

Weszliśmy do jaskini....

I tu wątek się zawiesza. To była pierwsza sesja w tym systemie dla większości ekipy. Rozruch był opóźniony ale szybko nabraliśmy pewnej biegłości jak i na co rzucać. A co do systemu to jeszcze nie mam zdania.

piątek, 24 maja 2019

WHRPG: kampania - Księstwa Graniczne - Strzyganie spod Perigord

Na poprzedniej sesji nasza ekipa została wyrzucona z miasta Perigold po tym jak nie wywiązali się z zdania zleconego przez mera tego miasta – dokładny opis znajduje się pod tym tutaj


Ta przygoda zaczyna się (23 Breuzeit) w momencie jak stoimy już za bramą która została szybko zamknięta za naszymi plecami. Ruszyliśmy w kierunku obozowiska Strzygan. Od razu okazało się że większość grupy wiedziona uprzedzeniami do tego wędrownego ludu zaczęła coś tam marudzić o porywaniu małych dzieci do gotowania, kradzeniu kur a nawet wampirach. No ale pragmatyzm zwyciężył postanowiliśmy zagadać z szefem obozu w celu wynajęcia wozu – postanowiliśmy wracać do Beree, a potem przez Neumarkt do krasnoludzkiego miasta którego nazwy nie potrafię zapamiętać.

Strzyganie okazali się bardzo mili, okazało się że jutro też wyjeżdżają w tym samym kierunku co my i nawet zaproponowali przenocowanie wraz wieczornym poczęstunkiem połączonym z małym festynem. Ja szybko zostałem zaprowadzony do jakiejś zielarki która porządnie opatrzyła moją rękę.

Wtedy dopiero na spokojnie rozejrzeliśmy się po obozie. Kilka charakterystycznie zdobionych wozów mieszkalnych, do tego z 3 wozy na dobytek. Wyróżniał się wóz króla Strzygan (?) oraz lekko zaniedbany wóz zielarki. Koledzy postanowili u kowala samodzielnie naprawić/dopasować znalezioną w podziemiach zbroję. Kilka uderzeń młotem krasnala Kargruna i ze zbroi została bezużyteczna sterta pogiętych blaszek – ot kowal run widocznie potrafi tylko runy kuć ;)

Wraz z zapadnięciem zmroku gospodarze przygotowali posiłek. Po posiłku były jakieś tańce ale czułem się bardzo zmęczony. Koledzy podzielili się wartami.

W nocy zostałem nagle obudzony. Niziołek Waldamer zauważył że kilku Strzygan ukratkiem wyszło z obozu. Postanowiliśmy ich po cichu śledzić.

Po niecałych dwóch kilometrach dotarliśmy do bramy cmentarza !?. Podsadzony niziołek na krawędzi muru na żywo relacjonował nam co widzi. Z kaplicy nagrobnej wyszły ghoule i po krótkiej rozmowie ze Strzyganami wyniosły dużą skrzynię obwiązaną łańcuchem. A skrzynia się ruszała. Ghoule, po przekazaniu skrzyni, zeszły do krypty.

Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy zaatakować Strzygan jak tylko wyjdą z ładunkiem z cmentarza.
Strzygnanie okazali się kiepskimi wojownikami, szczególnie że mieli tylko noże. Juan okładał ich mieczem ale w zapale nie udało się nam wziąć żadnego jeńca – ot za gorąca krew. Pecha miał niziołek przyczajony ze swą procą na murze. Spadł z  tegoż muru jako próbował sobie poprawić pozycję do strzału. O mało nie umarł.

Walka już się kończyła gdy poobijanego niziołka, z tyłu, chwyciła jakaś umorusana postać. Okazało się że to jest pan Pasztetnik – to jego szukaliśmy w podziemiach. A teraz szczęśliwie się uwolnił. No może nie do końca szczęśliwie bo widać było że dzień w podziemiach odbił się na jego psychice.
Na placu boju leżeli martwi Strzyganie, a za zamkniętą bramą cmentarza aktywowały się ghoule.
Były różne projekty co teraz zrobić, włącznie z oddanie skrzyni Strzyganom. Stanęło na tym że zabieramy Pasztetnika wraz z ruszająca się skrzynią do Perigord.

Po dwóch godzinach całkowicie opadliśmy z sił tuż przed bramą miasta. Pobiegłem z niziołkiem do strażników a ci doprowadzili nas przed oblicze mera miasta.

Tez z radością wysłuchał wiadomości. Jakże odmienne był zachowanie teraz a dzień wcześniej jak kazał nam spie……

Wezwany cyrulik zajął się Pasztetnikiem a potem gratisem obejrzał niziołka Waldemara. Dostałem z powrotem kaucję za wypuszczenie z więzienia!

Następnego dnia mer dał nam wóz i polecenie przewiezienia skrzyni do Beree. Widać że jej tu nie chce. Dla niego najważniejszy był fakt że królewski Pasztetnik się odnalazł a on uniknął kłopotów. Sam Pasztetnik po umyciu i przebraniu wyglądał o niebo lepiej.

I na dziś koniec.

środa, 15 maja 2019

WHRPG: Frostgrave Wizards

Dziś recenzja i garść refleksji.

W moim hobby lubię to że mogę realizować popuszczone wodze fantazji. Coś mnie zainspiruję to przygotuje figurkę lub kilka, zdjęcie lub film i mam nowy domek. Do tego oprócz postawienia nowej produkcji na półkę/walizki/bloga (a tu się muszę przyznać że publikuję jakieś 1/3 swoich projektów - po lakierowaniu brakuje mi jakoś pary a już nowe figurki czekają w krzynce InPost) mogę użyć to co zrobiłem w sesjach rpg lub, już rzadziej, w wargamingu. Wolę plastiki za łatwą obróbkę. Do tego mam pudełko bitsów wszelakich i masę pomysłów w głowie.

Objawieniem dla mnie jest nowy zestaw FROSTGRAVE WIZARDS. To kolejne pudełko z linii dla raczej niszowego systemu fantasy. Za około 75PLN dostajemy dwie takie same ramki z możliwością stworzenia ośmiu czarodziejów. Czego tu nie ma. Na ramkę mamy 4 korpusy ubrane na zimowo - słowo frost w w nazwie systemu obliguje. Do tego 20 główek - jest i Gandalf-style, różne egzotyczne jak i mniej. 20 par rąk - można mieszać przez co otrzymujemy 400 kombinacji :). Z 25 różnych akcesoriów. Sowa, mysz i chowaniec. Całość z dobrego plastiku i dobrej jakości. W jednej z ramek chowaniec, pokraczny humanoid, ma jamkę w skurczową w okolicach dolnej strefy pleców - ale nie wnikam co czarodzieje robią po godzinach ze swoimi pupilami. Na koniec wisienka na torcie - zestaw jest kompatybilny z innymi zestawami tego producenta do Frostgrave. Szczególnie z tymi z figurkami żołnierzy w zimowym przyodziewku.



wtorek, 30 kwietnia 2019

WHRPG: Mathias Thulmann i Silja Markoff

Cykl Łowca Czarownic C.L.Wernera połknąłem w kilka dni. To trzy połączone ze sobą książki. Łączy ich główny bohater i każdy z tomów opisuje kolejny etap śledztwa. Z każdym tomem akcja nabiera tempa i poznajemy coraz to nowych pomocników oraz zastępy przeciwników, których nasz bohater z finezją płonącego stosu usuwa ze swej drogi.

Osobiście książki mi się podobały. Widzę też, że zbierały dobre recenzje po różnych portalach. Uważam jednak że to pozycja dla fanów uniwersum - osoby niewtajemniczone mogą poczuć się zagubione - ja wiem co to skaven i Nurgle :) Nie należy też doszukiwać się głębi emocjonalnej jakiegokolwiek bohatera, robią to co wymaga od nich kanon. Sprawnie napisane książki.

Niesiony na fali entuzjazmu nabyłem i pomalowałem dwie figurki (na razie dwie) bohaterów występujących na kartach omawianej pozycji.

Mathias Thulmann - łowca czarownic


 (figurka Ścibor Miniatures, żywica, trochę większa niż 28mm ale łowca czarownic powinien być przysadzisty - heretycy mają go bać)


Silja Markoff - szlachcianka - jej obecność dodaje +10 do głębi emocjonalnej Mathiasa Thulmanna :)


(produkcja Wargamera, też trochę większa niż 28mm, ładnie odlany metal, na marketingowym renderze fajna laska - w rzeczywistości swojska pyza, cena kolekcjonerska)



niedziela, 14 kwietnia 2019

Frostgrave: ekipa

Poniżej fotka z częścią załogi do Frostgrave. Jest główna czarodziejka i jej elfia uczennica. Resztę figurę skompletuję ze swojej przepastnej walizki z NPC'ami. 

Na tych figurkach testowałem nową chemię - PANEL LINE ACCENT COLOR firmy TAMIYA. Użyłem GRAY i DARK GRAY. Efekt widać ale dupy nie urywa - muszę próbować czegoś jeszcze ciemniejszego. Zalety jakie zauważyłem że fenomenalnie wpływa w szczeliny i że w korku jest pędzelek. Model schnie tak z 2-3 godziny i w tym czasie błyszczy się epicko, tak że zacząłem obawiać się efektu końcowego.



Figurki to zbieranina różnych producentów - każda na swój sposób ciekawa. Demoniczna Elsa ma żywiczne rzęsy - jakość odlewu firmy Shieldwolf Miniatures jest imponująca. Sama figurka z boku prezentuje się fajnie ale z frontu jest jakaś taka płaska - ocena 8/10. Hobbitka to prosta konwersja ze Spellcrow - potrzebowałem złodzieja więc podmieniłem nożem oryginalny toporek. Elfka to produkt Otherworld Miniatures - trochę drogie ale fajne ikoniczne miniaturki. Dwie figurki z prawej to plastiki z North Star'a dedykowane to Frostgrave. Figurce z prawej podmieniłem główkę z opakowania najemniczek z pudełka od Shieldwolf Miniatures - ją wg mnie dużo fajniejsze i szczuplejsze/wyższe/wikingowe :). A do tego od nadmiaru główek do konwersji żaden modelarz nie umarł.

WHRPG: kampania - Księstwa Graniczne - podziemia Perigord

Czołem,

Dziś kolejna cześć ekscytujących przygód Pietera Wanka w Księstwach Granicznych.

Dla przypomnienia poprzednia sesja.

Przed wejściem do podziemi cała ekipa zakupiła klamoty potrzebne, według ich eksperckiej wiedzy, w podziemiach. Pieter kupił 10 metrów liny, 100 metrów sznurka, łopatę i kilka pochodni. Targałem ze sobą dwie zdobyczne kusze. Juan odebrał ode mnie 40ZK, jak to powiedział za wykup mnie z więzienia.

Syn mera Perigord, osiłek, przygłup i dzięki nepotyzmowi, dowódca miejscowej straży miejskiej, poprowadził nas w kredowe podziemia. Celem była prywatna piwniczka jednego z mieszkańców. Okazało się że ktoś lub coś dokonało przekopu do systemu podziemi miejskich. Ślady z powierzchni prowadziły do tego pomieszczenia.

Jak to zwykle bywa, żaden grach rpg nie zaprzepaści szansy wejścia ciemną dziurę - tak też my uczyniliśmy. Pieter (czyli ja) - łowca, krasnal Kargrun - kowal run, niziołek Waldemar - do tej pory nie wiem co ten kolo robi ale nieźle robi procą, człowiek Juan - chyba jakiś najemnik oraz Waldemar (drugi w tej ekipie :) ) - górnik.

Niedbale przekopanym korytarzem dotarliśmy do systemu naturalnych jaskiń - tak przynajmniej zauważył nasz teamowy górnik. W kolejnej komnacie, udało się nam zaskoczyć śniadającego ghola. Pieter celnym stałem z kuszy zabił bestię. Jednak był to jego pierwszy kontakt z takim przeciwnikiem i nerwy mu puściły - nie mógł się zbliżyć to truchła. Reszta zespołu odkryła liczne malunki naścienne - myśl o źródle pochodzenia niektórych kolorów, szczególnie głębokich brązów, napawała ich obrzydzeniem.

W kolejnej pieczarze spotkali gigantycznego nietoperza. Bestia przypadkowo złapała sobie kark atakując naszych zuchów. No ale zwycięstwo to zwycięstwo i nie należy wchodzić w zbytnie szczegóły. W tym miejscu trafiliśmy na zwłoki jakiegoś rycerza - skrzętnie zebraliśmy miecz i opancerzenie które nieboszczykowi na pewno nie będzie już potrzebne. Ktoś zauważył że musi być drugie wejście do tego systemu podziemi.


Błąkając się dalej trafiliśmy na kolejną jaskinię z dziurą po środku. A w na dnie siedział agresywny ghoul. Pieter zaliczył kolejny celny strzał i ghoula nie było.

To co spotkaliśmy w kolejnym pomieszczeniu resztę drużyny dosłownie zmroziło. Zaskoczyliśmy trzy ghole w czymś co wyglądało na warsztat krawiecki. Z tym że krawcami były owe ghole a materiałem były różne elementy z ciał ludzi. Wywiązała się walka w której Pieter został poważnie ranny w lewą rękę. Krawcy zostali pokonani dzięki przewadze liczebnej (pięć do trzech) oraz taktyce - z przodu nacierali wojownicy a z tyłu halfing naparzał z procy. Pieter, przez wrodzoną wyrywność zaliczył strzała a powinien się trzymać z tyłu. No ale bardowie nie układają pieśni o tych z drugiej linii :)

Z warsztatem tył tunel prowadzący do podziemnej osady gholi. Pokraki miału tutaj coś na kształt małej wioski - z pokracznymi domkami i krzywymi uliczkami. Wrodzona roztropność graczy kazała się wycofać.

Wróciliśmy do pieczary z truchłem rycerza i nietoperza. Okazało się coś już zagospodarowało latacza. Od tej pory Pieter trzymał się tyłów grupy - niby eliksir leczenie pomógł ale ręka wymagała obejrzenia przez medyka.

W kolejnym korytarzu usiekliśmy dwa gobliny i trafiliśmy na trolla.. Co prawda nikt nie go nie widział ale wszyscy słyszeli ale to wystarczyło aby pozbierać swoje zabawki i wrócić bez poszukiwanego pasztetnika, na powierzchnię.

A tu spotkała nas sroga niespodzianka. Mer miasta, po tym jak dowiedział się że nie znaleźliśmy tego po kogo poszliśmy, wyjątkowo chamsko wywalił nas z miasta. Nie pomogła prezentacja kolekcji głów podziemnej menażerii, którą skrupulatnie prezentowaliśmy w trakcie naszej wyprawy. W towarzystwie straży zostaliśmy odprowadzenie do bram.

Z przed bramy udaliśmy się do obozu Strzygan - ktoś musiał obejrzeć mi rękę. Tu wyglądało na to że mieszkańcy obozu już na nas czekali.

I na tym koniec...

wtorek, 2 kwietnia 2019

WHRPG: kampania - Księstwa Graniczne - kolejna sesja

Tym razem jako gracz zwiedzałem Księstwa Graniczne w warszawskim Klubie Nexus.

A wyglądało to tak...

21 Breuzeita wieczorem pomogliśmy niejakiemu Kugelschreiberowi w przegonieniu bandy opryszków. jako gracze wykazaliśmy szczególną łaskawość gdyż z pięciu napastników przeżyło czterech. Czyli jakoś tak nie krwawo choć emocji trochę było. I tak było na poprzedniej sesji której nie opisałem bo jakoś tak zapału zabrakło. Warto wspomnieć że do drużyny dołączył jakiś Estalijczyk w czerwonym wdzianku - Juan Filip de Suarez.

Następnego dnia okazało się że elfka o mrocznej ksywie Nocny Łowca ruszyła w poszukiwaniu kogoś z rodziny na zachód - po wspomnianego już przez nią miasteczka Perigord. Wiedzeni jakimś wewnętrznym fabularnym przymusem ruszyliśmy za nią.

Szybko wydaliśmy zdobyte złocisze na miejsce w wozie i w drogę. W trakcie tej pasjonującej deszczowej podróży dowiedzieliśmy się że w owym Perigold będzie jutro festiwal pasztecików oraz to że obchody zaszczyci jakiś lokalny mistrz paszteciarstwa. O randze tego święta świadczył zator na drodze w jakim mieliśmy okazję postać - okazało się zderzyły się dwa wozy i cało moja ekipa poleciała aby się poprzyglądać. Krasnal Kargrun spotkał tam swoich kumpli z kopalni i wtedy też poznałem nowego gracza w naszej wesołej ekipie - człowieka, górnika ale imienia jego nie zapamiętałem. A że wesoły to kompan to się później o tym przekonacie.

W końcu dojechaliśmy to tego miasteczka. Dodatkową atrakcją okazał się przyjazd strzygan - takich cyganów staroświatowych. Dzięki temu straże zostały podwojone ale nie psuło to jakoś zabawy.

Ja z nowym kompanem-górnikiem oraz niziołem Waldemarem szybko zaczęliśmy opróżniać dzbany. Estalijczyk i krasnal pili z rezerwą. Do wieczora część rozrywkowa drużyny była zaprawiona i gotowa na następne atrakcje. A okazja pojawiła się szybko. Szczególnie że kwaterkę mieliśmy zabezpieczoną - tfu, pewnie przepłaciliśmy.

W deszczu, przedstawiciel władz miasteczka, coś tam wydukał oficjalnie otwierając festiwal. Cześć drużyny poczuła się wykluczona społecznie z powodu tego że lokalni notable świętowali w namiotach a reszta mokła na deszczu.

Nizioł, górnik i jak wślizgnęliśmy się pod połę namiotu i zadomowiliśmy się pod jednym ze stołów. Gdyby nie alkohol, a może był to syndrom turysty All Inclusive to by pewnie nic się nie stało. Ale niezręcznie zaczęliśmy się dobierać do tego co na stole stało i trzeba było znikać. Niziołowi się to udało dzięki pomocy Estalijczyka który czuwał na zewnątrz wraz z krasnalem. Ja i górnik zostaliśmy pochwyceniu i wtrąceni do miejscowego loszku.

Następnego dnia zostaliśmy z tego loszku wyciągnięci bo jak się okazało nasi towarzysze zaoferowali pomoc w rozwiązaniu jakiejś zagadki. Nie ważne co i jak ale najważniejsze że tym razem się mi upiekło - wisieć nie będę. Miejscowy notabl, gruby i elegancki jejmość, coś tam dukał o kaucji.

W asyście strażników poszliśmy na miejsce, co jak się okazało, było miejscem zbrodni. Ktoś zabił lokaja wspomnianego wcześniej mistrza pasztetu i prawdopodobnie porwał jego samego. Wszędzie było dużo krwi i porozwalanych drzwi oraz sprzętów. Po zbadaniu okolic domu znaleźliśmy trop prowadzący do jakiejś klapy za budynkiem w którym się mieściło więzienie gdzie nocowałem. W sumie to miałem niezłego kaca i raczej podążałem za kumplami a nie aktywnie główkowałem.

I ta tym koniec, zamiast pchać się do piwnicy postanowiliśmy się odpowiednio przygotować.

niedziela, 31 marca 2019

WHRPG: Śmierć na rzece Reik - uciekając przed hordą szkieletów

Gracze w zeszłej sesji, w trakcie poszukiwań zaginionych krasnoludów z ekipy budującej semafor komunikacyjny, natrafili na zgraję ożywionych szkieletów. Szkielety spacyfikowały farmę wraz z odpoczywającymi moimi zuchami i przez co BG zwieli nogi za pas i przy okazji ukradli skrzynię z kasą należącą do czterech najemniczek. Owe najemniczki miały na tyle odwagi albo i pecha że aktywnie broniły wspomnianej wcześniej farmy :) Skomplikowane? Stary Świat jest dwuznaczny i skomplikowany.

No ale teraz mamy następną sesję.

Horda szkieletów goniła naszych zuchów do osady krasnoludzkich budowniczych. Bez zbędnych ceregieli nieumarli przystąpili to ataku i w tym momencie barka na której bohaterowie tu przybili po prostu odpłynęła zostawiając i krasnoludów i gracy na brzegu. Po prostu właściciel miał już dosyć tego że co chwilę nasze zuch pakowali go w kłopoty.

Gracze spakowali co się dało na wóz. Nie będzie zaskoczeniem że to i owo ukradli gospodarzom i zaczęli gonić barkę. Kasnoludy schroniły się w wieży którą budowały. To znamienne że kolejni mieszkańcy Starego Świata zostali pozostawieni sami sobie - szczęśliwi ci którzy nie spotkali na swej drodze naszych zuchów :)

Gracze zostali zagnali do polanę u podnóża stoku który po ostatnich deszczach się obsunął odsłaniając wejście do jakiegoś podziemnego korytarza. Tutaj też spotkali wędrownego czarodzieja - kolejnego zucha do naszej wesołej czeredy. Herosi, mając szkielety na karku, wpakowali się tam wprowadzając nawet jednego konie wierzchowego.

W środku wycieli w pień małe stadko skavenów i znaleźli stary krasnoludzki depozyt wart kilkanaście tysięcy złotych koron. Problem polegał na tym że trzeba stare monety bezpieczne wprowadzić na rynek... W jednym z pomieszczeń znaleźli drabinę prowadzącą do piwnicy gospody. Okazało się że karczmarz znalazł cześć owego depozytu już jakiś czas temu i roztropnie nim dysponował nie rzucając się w oczy.

Koniec sesji nastał z nastaniem dnia. Jak zabrać ze sobą te kilka skrzyń złota, srebra i miedziaków. Co znajduje się w tajemniczych zapiskach. Jakie cele przyświecają nowo poznanemu czarodziejowi.

Podsumowując:
Makieta taktyczna i figurki sprawnie pozwoliły przeprowadzić skomplikowane starcie - grało pięciu graczy którzy machali mieczami, strzelali i rzucali czary. Skaveni mieli przewagę liczebną i jak tylko szala zwycięstwa przechyliła się na ich niekorzyść szybko uciekli. Ale tu gracze wykazali się wrodzonym pragmatyzmem - przed silniejszymi uciekać a słabszych masakrować.







poniedziałek, 25 marca 2019

WHRPG: Zapomniany grobowiec zapomnianych krasnoludzkich herosów

Już w najbliższą sobotę wesoła ekipa bohaterów zejdzie w te podziemia aby znaleźć (albo i nie) bogate łupy.



Karton plus bitsy których przez kilka lat trochę zebrałem. Te kilka pomieszczeń zapewni kilka godzin gry szczególnie że kilka złych już tam mieszka.

poniedziałek, 18 marca 2019

WHRPG: kusznicy najemni

Czołem,

Szybkie malowanie figurek od Perry Miniatures. Są to kusznicy którzy zabezpieczali czoło linii piechoty (maluję pikinierów) w początkowych stadiach bitwy.



Przyznam szczerze że niedźwiedzie na tarczach z herbu Berno wyszły trochę jak łasice ale geometria pawęży mi nie sprzyjała.

wtorek, 12 marca 2019

WHRPG: Najemni konni kusznicy

Od jakiegoś czasu zbierałem się do przygotowania takiego małego poskramiacza dla graczy. Dla przykładu, Bohaterowie Graczy coś przeskrobią, ewentualnie coś takiego planują, a tu pojawia się oddział strażników dróg/żołnierzy/najemników i już Stary Świat robi się bardziej ponury i niebezpieczny. Mam w kolekcji kilku strażników miejskich uzbrojonych w halabardy i paradne tarcze więc nie pasują optycznie do kniei czy innych pustkowi.

Figurki to lekka jazda średniowieczna od Perry Miniatures. Głowa hero-laski (w końcu mamy fantasy) od  Shieldwolf Miniatures - z zestawu lekkiej żeńskiej piechoty/zwiadu. Całość w stylistyce szwajcarskich kantonów z końca XV wieku.



sobota, 2 lutego 2019

WHRPG: przygód Pietera Wanka w Księstwach Granicznych ciąg dalszy

Witam, 

Po przygodach opisanych w WHRPG: sesja pierwsza - Księstwa Graniczne Pieter wraz z kompanią dnia 18 Brauzeit'a (wrzesień) dotarł do celu podróży - Berre - stolicy lokalnej marchii de Boulion. 

Kupiec Hugo, u którego cała czwórka się najęła jako ochrona, zaprosił wszystkich do siebie gdzie poznali jego liczną rodzinę. Otton i Ludwik postanowili dalej kontynuować pracę dla kupca, ale tym czasem cała ekipa poszła zwiedzać miasto. W karczmie Gęsie Pióro zaczęły się dział uprzejmości poprzez stawianie kolejnych trunków - Pieter pierwszy raz w życiu kosztował coś za 10ss za butelkę.

Do tej samej karczmy, o dziwo, zawędrowały dwa leśne elfy, jeden gruby a drugim była elfka "Nocny Łowca" - jej imię jest tak długie że nie sposób zapamiętać. Okazało się że Pieter ją zna z draki jaka miała miejsce 2-3 tygodnie temu w jego rodzinnej Porębie a skończyła się kłótnią z innym miasteczkiem oraz ucztą ze zdobycznej krowy :)

Elfka wyjaśniła przyczynę swojej wizyty w tym mieście - śledziła pojmanego zbója o nazwisku Messerschlos - podejrzewa że wie on gdzie znajduje się jej porwana siostra. A teraz jest klops ponieważ zbój siedzi w lochach miejscowego zamku będącego siedzibą markiza. Towarzysze zaoferowali pomoc, a krasnolud Kargrum, po przełamaniu wrodzonej animozji do elfów, poinformował że ma przesyłkę dla markiza i może przy okazji przekazania podarku uda się coś dowiedzieć o więźniu. 

Kargum, elfka oraz Pieter po kilku głębszych ruszyli pod bramę zamku. I tu pojawił się spory problem, strażnicy mówili tylko w jakimś dialekcie bretońskim. Przekomarzanie ze strażą trwało już dłuższą chwilę gdy pojawił się jakiś znaczniejszy rycerz i uspokoił strony. Po jego interwencji porozmawiał z jakiś urzędnik - przedstawił się jako Igor, urany elegancko na czarno chudy i lekko zgarbiony jegomość. 

Igor przekazał nam abyśmy czekali w gospodzie Tłusta Gęś do wieczora - markiz i wicehrabia Julez de Boulion pośle po nas sługę. Elfka kupiła sobie całą kreację. Do wieczora było sporo czasu więc poświęciliśmy go na zakupy oraz zaciągnięcie języka w celu dostania się do lochów. Pieter kupił sobie elegancji kapelusz z wielkim piórem i nie wiedząc czemu odniósł wrażenie że nie niektórzy traktowali go z politowaniem. Dzięki kupcowi Hugonowi, poznali Denisa Bednarza a prze niego z kolei Josefa który na w rodzinie dostawcę warzyw na stół markiza. Przy nalewkach poznaliśmy wszystkie ploteczki, drzewo genealogiczne markiza oraz bieżąco sytuację polityczno-towarzyską w mieście. I umówiliśmy się na spotkanie z owym dostawcą warzyw.

Potem zaszliśmy do karczmy Tłusta Gęś i czekaliśmy na posłańca. Zjawił się sam Igor i przeprowadził nas przez tajne przejście na widzenie z markizem. Igor to barwna postać i gęba mu się nie zamykała. Markiz na wstępie elegancko się z nami przywitał i zaprosił do suto zastawionego stołu. Po tych uprzejmościach Kargrum przekazał podarek - pierścień z runą ochrony przed truciznami. Elfka wykorzystała sytuację i opowiedziała o przyczynie swojej wizyty. Markiz łaskawie zgodził się widzenie z opisywanym wcześniej zbójem. Widzenie zakończyło się sugestią władcy aby krasnolud towarzyszył świcie markiza w drodze powrotnej do krasnoludzkiego miasta na wielką ucztę zwycięstwa. Pieter z chętnie by się przyłączył do świty - i tak nie ma co robić a przy okazji może zarobi. 

Po kolacji cała trójka zeszła do jeszcze głębszych lochów gdzie prowadzeni prze Igora dowiedzieli się że katem jest jego brat Viktor. Doprowadzony Messerchlos był już w stanie "poprzesłuchaniowym". Gdy krasnolud i Pieter kontemplowali katowskie narzędzia elfka szeptem rozmawiała z więźniem. Po kilku dłuższych chwilach goście, czyli my, zostali odprowadzeni za mury. Na zewnątrz była już ciemna noc - wracaliśmy do Tłustej Gęsi gdzie na polecenie markiza mieliśmy zakwaterunek za darmo.

No i koniec.

niedziela, 20 stycznia 2019

WHRPG: co kryją mury karczmy Dziki Wilk ?

Witam,

Dziś zapraszam do środka karczmy - sam model już prezentowałem jak również zajawkę że zabieram się za modelowanie wnętrza.

Zacznijmy ot tego co widzi spragniony wędrowiec.
Szyld informuje że w środku można ugasić pragnienie browarkiem. Szyld jest wymienny aby gracze nie mieli wrażenia że w każdym mieście jest ta sama sieć szynków.


Kuchnie w pełni wyposażona. Właściciel nie szczędzi rozgotowanej kapusty - podstawy diety niskopłatnej :) Kuchnia nie jest zbyt okazało bo i sam przybytek nie jest zbyt luksusowy.

Sama sala jest dość obszerna. Nie ma baru a typowy dla średniowiecza styl serwowania piwa. Na ogniu wesoło piecze się świniak - jak wędrowca stać to może dokupić wkładkę do kapusty.

Na piętrze są 4 pokoje o różnym stopniu komfortu oraz cenie. Mieszka też tu karczmarz wraz z rodziną.

Jeden z pokoi w klasie średniej.

Pokój karczmarza.

Korytarz.

Strych - wspólna sala sypialna.

Piwnica.


Rzut okiem na wszystkie moduły.

I na koniec słów kilka dlaczego wybrałem takie rozwiązanie.
Po pierwsze makiet używam go gry w rpg - w połączeniu z pasją modelarską pragnąłem graczom plastycznie zaprezentować gdzie są i co widzą. Nie ma ścian gdyż łatwiej jest manewrować figurkami. Spotkałem się z pomysłem żeby podzielić model budynku na piętra i we wnętrzu wymodelować wnętrza. Pomysł fajny bo zajmuje mniej miejsca i wszystko ładnie się pakuje po złożeniu budynku ale ja mam możliwość wykonania kilku wersji pomieszczeń. Większość mebelków jest przenośna więc mam sporo możliwości manewru.
Planuję dodać trochę więcej stołów do sali na parterze. Piwnica aż się prosi o jakieś tajne przejście.

piątek, 11 stycznia 2019

WHRPG: sesja pierwsza - Księstwa Graniczne

Witam,

To jest Pieter Wank. Jest łowcą, urodzonym gdzieś na wschodzie Księstw Granicznych i właśnie, nie zdając sobie jeszcze sprawy, rozpoczął swoją epicką przygodę w Starym Świecie. A jak to będzie to zobaczymy.

Figurka do zestawu Soldiers do Frostgrave plus toporek z Militia od GW - opłaca się mieć pudło bitsów. Po wylosowaniu postaci wyszukałem coś odpowiedniego, skleiłem i w ciągu jednego dnia pomalowałem.


W zeszłą środę grałem w nowej siedzibie warszawskiego Nexus'a.


No ale do brzegu.


16 Brauzeit'a (wrzesień) Pieter zaczął dzień w swojej rodzinnej Porębie - jak sama nazwa wskazuje to mała osada drwali. Z braku laku podpiął się do karawany kasnoludzkiego kupca Snorriego zmierzającego do takiej osady targowej (coś na kształt punktu magazynowania, przeładowywania i handlowania, który krasnoludy z pobliskiego miasta założyły dla swojej wygody) o nazwie Altmarkt. Po drodze poznał Ludwika i Ottona - ludzi. Otton błysnął tym że umie czytać i że jest skrybą. Nie wiem czym zajmuje się jego towarzysz.

Po trzech dniach dotarli do Altmaktu. Tam cała trójka oraz krasnoludy z którymi tu przyjechali,  powędrowała do karczmy gdzie poznali krasnoluda Kargruma - w rzeczywistości nazywał się jakoś dłużej ale ciężko spamiętać. Kupiec z którym przybyli go znał i rozmowa głównie toczyła się między nimi. Szybko okazało się że Kargrun zmierza go jakiegoś księstwa na południu z giftem od swojego mentora dla rodziny miejscowego włodarza. Potem było kilka piw oraz natrętny niziołek, zdaje się rodzina karczmarza, który sprzedawał niestworzone historie.

W samej miejscowości jest spory ruch - za dwa tygodnie będzie jakieś krasnoludzkie święto z okazji jakieś wolny. Otton i Ludwik coś przebąkiwali że są zaproszeni na jakaś ucztę. Ale póki co to jeszcze jest dwa tygodnie i Pieter, Otton i Ludwik podchwycili pomysł towarzyszeniu Kargrumowi w jego podróży z podarkiem. Z buta wydaje się że to 3 dni w jedną stronę. Powstał pomysł aby nająć się jako obstawa lub pomoc do kupców zmierzających w tamtym kierunku. Znaleźliśmy dwie opcje z których jedna była szybsza - Hugo z transportem obręczy do beczek właśnie startuje - dał na głowę po 1,5 srebrniaków.

To jedziemy. Pierwszy dzień bez przygód. Noc przespali w jakimś zajeździe. Wieczorem następnego zaczęło padać, padać i padać. Zatrzymaliśmy się przy drodze w jakimś rzadkim lesie. Pieter razem z Otto poszli się rozejrzeć, Pieter rozstawił wnyki. Niedaleko od obozu znaleźli szałas wyglądający jak kapliczka Tall'a. I nic więcej. Nie zafrapowani tym faktem wrócili do obozu. Szybko ustalili kolejność wart.

Na warcie Ludwika, w zasięgu widoczności pojawił się jakiś cień i zaczął zawodzić. Ludwik pomantykował trochę i obudził resztę. Wtedy całość zdała sobie sprawę że to duch. Jedynie Kargrum zachował trzeźwy umysł i rzeczowo porozmawiał z duchem. W końcu to ludzki duch a nie krasnoludzki więc nie było się czego bać.

Duch wyjęczał że został zabity, rozebrany a jego ciało porzucone. Kargrum i Ludwik podążyli za duchem i wkrótce dotarli to w miarę świeżego ciała. Pochowali je a duch na dobranoc wyjęczał prośbę aby poinformować o swoim losie konkretną osobę z jego rodziny. Otto a tym bardziej Pieter, ten to się o mało nie zesrał ze strachu, w tym czasie "pilnowali" obozu. Krasnali z towarzyszem wrócili i opowiedzieli co się zrobili.

Wstaje nowy dzień. Wszyscy się zebrali i ruszają w dalszą podróż.

sobota, 5 stycznia 2019

WHRPG: wnętrze karczmy

Witam,

Dziś prezentuję wnętrze karczmy którą chwaliłem się już wcześniej WHRPG: Tawerna pod "Dzikim Wilkiem".

Karton, balsa oraz bitsy. Jak widać przyszedł pierwszy klient a właściciel zadbał o huczną oprawę muzyczną. To co wala się po podłodze to trociny (w literaturze przeważają wzmianki o tataraku, trzcinie - trociny i inne chwasty występowały lokalnie, w zależności od dostępności). Na razie wystrój jest dość skąpy ale będę go uzupełniał.

Drzwi ustawiłem poglądowo. Nie mam na razie pomysłu jak prezentować okna. Celowo nie dostawiam ścian aby dostęp do figurek był ułatwiony. Piękne malunki nad kominkiem są jak najbardziej zgodne historycznie - tego typu arcydzieła były często spotykane a ich poziom nie odbiegał często od plac ze współczesnego przedszkola :)

Kuchnia jest na razie pusta ale już przyszły zamówione mebelki :)